niedziela, 15 listopada 2015

JESIENNE USTA.

Dzisiaj przychodzę do Was z tematem miłym i przyjemnym, czyli pokaże Wam moje ulubione pomadki jesienne. Co prawda mamy za sobą już połowę jesieni ale ten post będzie również aktualny przez całą zimę ;) Okres jesienno-zimowy to czas, kiedy możemy pozwolić sobie na głębokie, ciemne pomadki w kolorze wina, szalenie modnego w tym sezonie brązu czy zaszaleć i postawić na fiolet. Wszystko zależy od naszych osobistych preferencji i tego w jakim kolorze czujemy się najlepiej. Osobiście bardzo dobrze czuje się w ciemnych ustach i jesienią zawsze stawiam na nie akcent. 



Jak co roku hitem sezonu jesienno-zimowego są matowe usta. Bardzo lubię ten rodzaj wykończenia pomadki ponieważ są one o wiele bardziej trwałe od standardowych, kremowych produktów a co najważniejsze nie musimy co chwile zerkać w lusterko w celu sprawdzenia czy nasza pomadka nie znajduje się właśnie na naszych zębach albo czy nie spłynęła poza kontur ust. Jest oczywiście jedno ale - nasze usta muszą być w idealnym stanie. Nic bardziej nie podkreśli suchych, popękanych ust z odstającymi skórkami jak ciemna, matowa pomadka. Przed aplikacją takiego produktu koniecznością jest zrobienie peelingu oraz intensywne nawilżenie. Bez tego nasze usta nie będą się prezentowały za dobrze. Nie oznacza to, że osoby, które lubią nawilżające pomadki nie znajdą tutaj nic dla siebie. Dla Was też mam parę propozycji. Więc - zapraszam dalej ;)

Na pierwszy ogień pójdą pomadki, których wielu z Was nie trzeba przedstawiać. Firma Mac jest znana na całym świecie i, jak cienie do oczu kompletnie nie przypadły mi do gustu i uważam, że firma Kobo czy Inglot ma lepsze jakościowo w swojej ofercie, tak w pomadkach jestem po prostu zakochana. Nie chodzi tutaj tylko i wyłącznie o trwałość produktu, bo jak zobaczycie później w Polsce też mamy bardzo dobre jakościowo pomadki, ale o dostępną gamę kolorystyczną. Podchodząc do stoiska z marki Mac każda pomadkoholiczka poczuje się jak w raju. Znajdziemy tam mnogość wykończeń jak i kolorów. Dodatkowo opakowania są po prostu piękne. Wykonane są z bardzo dobrej jakości plastiku, odpornego na upadki i zarysowania. W dodatku są bardzo proste, minimalistyczne ale bardzo eleganckie.


Zupełnie nie wiem dlaczego do tej pory unikałam jak ognia brązowych pomadek. Wydawało mi się, że kompletnie do mnie nie pasują. Do czasu aż pierwsza wpadła w moje ręce. Mowa tutaj o pomadce w odcieniu Spirit o wykończeniu Satin, którą można określić jako ciemniejszy kolor nude. Nie jest zbyt nachalna, bardzo naturalnie wygląda na ustach lekko je podkreślając. Bardzo interesujący odcień posiada pomadka Creme In Your Coffee o wykończeniu Cremesheen, czyli bardzo nawilżającym, o której wspominałam ulubieńcach pażdziernika tutaj klikk. Jest to niesamowity odcień, bordowo-brązowy, bardzo ciężki do określenia. Obie pomadki są bardzo komfortowe w noszeniu. Mimo, iż są nawilżające świetnie utrzymują się na ustach. Barwią je i w momencie, kiedy nawilżenie znika po kilku godzinach, kolor dalej zostaje. Jako fanka matowego wykończenia nie mogło zabraknąć w mojej kolekcji matowej pomadki w odcieniu Velvet Teddy, pięknego, ciepłego brązu.



Uważam, że Mac'owskie maty są naprawdę ekstra pod względem trwałości i matowego efektu. W związku z tym, że wykończenie jakie dają na ustach, czyli czysto matowe, pod koniec dnia mogą lekko wysuszać nasze usta. Widoczna na zdjęciu fioletowa pomadka to odcień Heroine, którą dostałam w prezencie. To propozycja dla odważnych dziewczyn, które nie boją się odważnych akcentów w makijażu. Flot Out Fabulous to piękny odcień fuksji namiętnie noszony przeze mnie w zarówno zeszłym jak i w tym roku. Dla fanek czerwieni na ustach polecam kolor Ruby Woo pasujący do każdego typu urody. Jest to mój idealny odcień czerwieni, w którym czuje się jak milion dolarów. Warto wspomnieć, że wszystkie trzy pomadki zawierają w sobie niebieski pigment, co sprawia, że nasze zęby wydają się być po prostu bardziej białe.


Pomadka w odcieniu pięknej śliwki to Rebel o wykończeniu Satin. Jeżeli ze wszystkich przedstawionych pomadek miałabym wybrać tylko jeden kolor na jesień byłby to zdecydowanie ten. Obok niej stoi Craving o wykończeniu Amplified. Uważam, że jest to najgorsze wykończenie z posiadanych przeze mnie pomadek Mac. Lubi się "zjadać" na środku ust kiedy coś jemy lub pijemy. Nie zmienia to jednak faktu, że kolor jaki posiada ten produkt jest wart jej wypróbowania. W zależności od tego w jakim świetle się znajdujemy, jej odcień wydaje się zmieniać. W opakowaniu wydaje się być mocnym ale zgaszonym, ciemnym różem. Na ustach natomiast wybijają się lekko bordowe tony. Jest to kolor bardzo ciężki do określenia.

Od góry: Craving, Rebel, Flot out fabulous, Heroine, Ruby Woo, Velvet Teddy, Creme in your coffee, Spirit.


Skoro mówimy o matowych produktach nie mogę nie wspomnieć firmy Golden Rose i jej już słynnych pomadek Velvet Matte. Nie są one tak matowe jak wspomniane wyżej pomadki Mac, ich wykończenie jest raczej matowo-satynowe, przez co są bardziej komfortowe w noszeniu. Nie można nie wspomnieć też o cenie, ponieważ są po prostu o wiele tańsze. Moimi ukochanymi odcieniami są 02, czyli produkt idealny na dzień, do pracy. Jest to kolor dla osób, które wolą bardziej stonowane usta albo akurat chcą mają ochotę zaakcentować w swoim makijażu oko. Drugi to numer 20 w kolorze bardzo głębokiego, czerwonego wina. Na uwagę zasługuję również pomadka w numerze 19, która jest dość ciemną czerwienią. Jeżeli poszukujecie bardziej żywej i ognistej czerwieni polecam przyjrzeć się bliżej numerowi 17.

Od góry: 02, 17, 19, 20.
Jeśli chcecie poczytać więcej o pomadkach firmy Golden Rose to tutaj znajduję się osobny post, w którym dokładnie je opisuje - tutaj klikk. 


Pozostając przy marce Golden Rose będąc przy ich stoisku warto zerknąć w stronę w stronę pomadek Vision Lipstik i bliżej przyjrzeć się numerowi 120 w kolorze ciemnego bordo oraz 125, czyli mocnej fuksji wymieszanej z głęboką śliwką. Na swoją uwagę zasługuje również matowa pomadka firmy Inglot numer 434. Odcień określiłabym jako czerwień zmieszaną z różem. Jest po prostu fenomenalny. Jedynym minusem może okazać się to, że bardzo mocno wysusza usta. Ostanią pomadką jest Shiseido nr RS 320. Jest to moja pierwsza, ekskluzywna pomadka, którą dostałam w prezencie od mojego mężczyzny i noszę ją przez cały rok ;)


Od góry: Shiseido RS 320, Inglot 434, Golden Rose 125 i 120.
To tyle w temacie ust. W komentarzach czekam na Wasze ulubione produkty do ust, po które sięgacie w sezonie jesienno-zimowym ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...